Oprócz wysoko latających superbohaterów i złoczyńców, we Wszechświecie Marvela nigdy nie brakowało groźnych potworów. Podczas gdy ludzie tacy jak Man-Thing i Wilkołak nocą (Jack Russell) od dawna wyznaczają standardy heroicznych bestii, wampiry Marvela zrobiły to samo dla tych z bardziej złowrogim zwrotem akcji. Oczywiście nie oznacza to, że każdy krwiopijca jest prawdziwym potworem, a już najmniej Hannibal King, chociaż fakt, że wymknął się w zapomnienie, sprawił, że jego największe osiągnięcia jeszcze łatwiej przeoczyć.

Chociaż najsłynniejszy pogromca wampirów Marvela istniał już od ponad roku, do czasu Grób Drakuli z 1974 roku #25 (autorstwa Marva Wolfmana i Gene’a Colana) przedstawił Hannibala Kinga, który wciąż robił spore wrażenie na obu czytelnikach, a później także Blade (Eric Brooks). Były prywatny detektyw, King, został ugryziony i przemieniony podczas pracy w Londynie przez Deacona Frosta, tego samego wampira, który nieświadomie przemienił Blade w Daywalkera. Choć dla Kinga było zrozumiałe, że był wściekły i zniesmaczony swoim wampirzym stanem, fakt, że początkowo dokładał wszelkich starań, aby uniknąć użycia swoich nowo odkrytych umiejętności, dowodził, jak głęboko sięgała jego osobista nienawiść. Prawie dwa lata później ścieżki Kinga i Blade’a w końcu się skrzyżowały i ta sama pogarda zbliżyła ich do siebie, zanim ich rozdzieliła.

Zdradzony mieczem Hannibal King

synowie północy nieograniczeni nocni prześladowcy

W ciągu następnej dekady King dołączył do Blade’a w licznych bitwach przeciwko wampirzej armii Doppelgängerów Deacona Frosta, a także wielokrotnie jako członek Nightstalkers. King był także członkiem-założycielem oryginalnej Midnight Sons, jednej z wielu obracających się twarzy Defenderów Doktora Strange’a, a nawet pomógł Darkhold Redeemers w ich polowaniu na strony demonicznej księgi Chthona. Niestety, po tych wszystkich doświadczeniach Klinga wciąż nie mógł zmusić się do przełknięcia swojej dumy, nawet jeśli oznaczało to potencjalne uratowanie przyjaciela – takiego, który uratował go niezliczoną ilość razy wcześniej.

Kiedy Lucas Cross, ojciec Blade’a, wezwał swojego syna, aby pomógł spełnić proroctwo, które przywróciłoby dusze każdemu nieżyjącemu wampirowi, Daywalker zamiast tego stanowczo sprzeciwił się udziałowi w planie. King został nie tylko odtrącony przez pozorną apatię Blade’a, ale jego wściekłość zmusiła również Daywalkera do wbicia kołka w jego serce. To nie potrwa długo, ponieważ mimowolne spełnienie przepowiedni ojca przywróciło do życia każdego zabitego przez Blade wampira, ale jak Blade z 2007 roku #12 (przez Marca Guggenheima i Howarda Chaykina) pokazał, że to nie wystarczy, aby naprawić zniszczony związek.

Hannibal King opuścił uniwersum Marvela za sobą

blade vol 4 12 był mi winien więcej niż to

Ostatecznie Hannibal King nie zniknął z powodu własnych wad, ale raczej dlatego, że nie pozostawiono postaci z powodu, by pozostać w centrum uwagi. Wniosek, do którego doszedł jego osobista historia, był pod każdym względem niezadowalający. King mógł uwolnić się od żądzy krwi, ale ten dar już nigdy nie pozwoliłby mu na własne oczy zobaczyć wschodu słońca. Dla kogoś, kto poświęcił tyle lat na pomaganie Blade’owi na każdym kroku, by zostać tak łatwo zwolnionym, było to po prostu bolesne, a ten ciężar nie był jednym z Królów, który czuł potrzebę dzielenia się.

Podczas gdy postać miała szansę zabłysnąć na srebrnym ekranie, grana przez ikonę Hollywood, Ryana Reynoldsa w często oczernianym Blade Trinity z 2004 roku, postać nie pojawiła się nigdzie indziej przez piętnaście lat, odkąd odszedł od swojego starego partnera. Tak jest prawdopodobnie najlepiej, ponieważ odosobnione życie z dala od dalszej przemocy lub bólu serca wydaje się lepsze niż wszystko, przez co przeszedł. Z drugiej strony z pewnością jest więcej niż kilku fanów, którzy chcieliby zobaczyć, jak inny wampiryczny bohater Marvela powraca, bez względu na to, jak daleko odszedł od swojej poprzedniej sławy.